Sobota 06 Styczeń 2018 17:50:15
Triathlon - szlachetna dyscyplina olimpijska, o bardzo długiej tradycji, otoczona renomą i rozpropagowana przez słynnego hawajskiego Iron Mana.
No to teraz na ziemię
Na Śląsku postanowiono zorganizować cykl mini - imprez triathlonowych dla tych, co chcą rozpocząć przygodę z tą multidyscyplinarną konkurencją. Relacja z pierwszych zawodów tutaj: nysabiega.pl/artykul,duathlon-katowice-3-stawy.html.
Kolega Michał Lewandowicz zapisał się od razu na wszystkie trzy imprezy cyklu już bodajże w marcu - silna motywacja na początku sezonu to podstawa :-).
Myślę sobie - szacunek, chłopak się nieźle porywa, ale kiedy tylko zobaczyłem jego wyniki, no to myślę "jak ten grubas dał radę, no to ja dam radę na pewno". Może wspomnę w tym miejscu, że przed tymi zawodami w tym roku udało mi się w sumie przebiec jakieś 40km (tak, tak 40km), no i że pływać umiem tylko żabką. Rowerowo przygotowany byłem całkiem nieźle, ale to tylko jedna z trzech dyscyplin...
Udało mi się szczęśliwie zapisać na ostatnią imprezę cyklu - Triathlon w Katowicach w kompleksie rekreacyjnym 3 Stawy obok Lotniska Muchowiec. A zapomniałbym - ten Triathlon to była tzw 1/8 Iron Mana, czyli 450 m pływania, 22,5 km roweru i 5,3 km biegu.
W bojowych nastrojach wyruszamy więc o 7 rano z Nysy na 2 samochody - w jednym moja skromna osoba wraz z koleżanką Emilią i trzema rowerami, a w drugim dwaj koledzy Michały (Lewandowicz i Złotowski) i rodzinka Złotego.
Tuż za Niemodlinem kolega Michał Lewandowicz przypomniał sobie, że nie wziął z domu butów rowerowych - już chciał zawracać i nie startować, na szczęście wybiliśmy mu to z głowy i stwierdził, że pojedzie w butach biegowych. Trochę mu podocinaliśmy, ale bez znęcania się - w sumie każdemu może się zdarzyć.
Potem jeszcze tylko pomylony zjazd z A4, przejazd przez START/METĘ zawodów pod prąd i zakaz wjazdu i szczęśliwie zaparkowaliśmy nasze auta na parkingu.
Pogoda idealna - nie za gorąco, około 25 st C, tylko ta woda jakaś taka zimna się wydawała:)
Start zaplanowany na godzinę 12, ale przed startem mnóstwo rzeczy do załatwienia:
odebranie pakietów startowych w biurze zawodów (pyszną szarlotkę rozdawali)
zmontowanie i sprawdzenie rowerów
przejazd trasą biegową i prawie całą rowerową
przebranie się do startu
ta nerwowa decyzja - w czym będę jechał, w czym biegł
zjedzenie makaronu z dżemem (dzięki Mamo!!) 1,5h przed startem
oklejenie rowerów i zaprowadzenie do strefy zmian
kontrolne zanurzenie się w wodzie (zimna ale znośna)
Uff. W końcu wszystko ogarnięte, zostało 30 min do startu. Zaczęła się odprawa przed zawodami - i tu pierwsza niespodzianka: start będzie z wody. To całkowicie zburzyło mój plan i cała pewność siebie wyparowała niczym izo z organizmu w upalny dzień. Ale jak to z wody? Przed zawodami myślałem sobie, że szybko pobiegnę do tej wody, przemęczę się te 15 min (żabką 450m) i tyle. A oni nam kazali wejść do wody 20min przed startem i pływać w miejscu w jednej linii w oczekiwaniu na start. Psycha siadła, wciągnąłem więc żela energetycznego i wlazłem do tego bajora z zimną wodą. I ten start z wody to było najlepsze, co mogło mnie spotkać, bo przez te 15 min deptania wody w miejscu dość konkretnie się rozgrzałem, co przy tak krótkim dystansie jest rzeczą kluczową.
Wreszcie długo oczekiwany wystrzał i ruszyliśmy - czołówka w piankach, zrobili tą słynną pralkę i najlepsi wyszli z wody po 5 i pół minutach. Ja moją samemu nauczoną żabką płynąłem sobie z tyłu, szczerze mówiąc dając z siebie wszystko, niestety na strefie zmian miałem 216 rezultat na 262 zawodników, którzy ukończyli. Nawiasem mówiąc i tak byłem zaskoczony, że nie wyszedłem z wody ostatni.
Ale teraz rower - moja koronna konkurencja. Formuła zawodów dopuszczała drafting, nie miałem za bardzo okazji z tego skorzystać, ponieważ wszyscy, których doganiałem, niestety nie byli w stanie utrzymać mi się na kole. Zaczął również zawiewać wiaterek, na odcinku trasy pod górkę co utrudniało odnalezienie prawidłowego rytmu. Po pływaniu jechało mi się bardzo źle i noga zaczęła mi się kręcić dopiero na ostatniej pętli - było to zaskoczenie dla mnie, szczególnie duże miałem problemy z uregulowaniem oddechu. No i kolejny element planu nie został zrealizowany - koniecznie chciałem dojść Michała na rowerze, niestety miał zbyt dużą przewagę po pływaniu. Na końcu pierwszej pętli doszedłem za to koleżankę Emilkę.
Po rowerze szybkie przebranie butów, ściągnięcie kasku (nie wszyscy o tym pamiętali :)) i heja na pętle biegowe. I tu kolejne lekkie zaskoczenie - po rowerze miałem wrażenie, że biegnę w kisielu, zebrało mi się na wymioty, ale duch fightera mnie nie opuścił. Z metra na metr biegło mi się coraz lepiej, a trzecia pętla w moim wykonaniu była już epicka - biegłem lekko jak motylek.
I wyobraźcie sobie moje zaskoczenie, gdy na długiej prostej na ostatniej rundzie zobaczyłem czerwoną koszulkę "Nysa Biega" i łysą opaloną głowę Michała. Dostałem wtedy nagłego strzału adrenaliny i stwierdziłem - "Muszę go dojść". I wyprzedziłem go dosłownie 300m przed metą :)
Na mecie moja ogromna radość i ulga, że moje odgrażanie się do Michała ("Skopię Ci tyłek na tym triathlonie, zobaczysz...") miało jednak pokrycie...
Największe zaskoczenie jednak czekało mnie po wywieszeniu czasów poszczególnych konkurencji gdzie okazało się, że wykręciłem 24 czas na rowerze - a podczas jazdy miałem wrażenie, że będzie to 224 czas
Podsumowując:
To była moja pierwsza impreza triathlonowa, druga impreza z bieganiem (nie licząc szkolnych zawodów w podstawówce i liceum) i chyba z setna impreza rowerowa. Do organizacji nie mam najmniejszych zastrzeżeń, wszystko super (miejsce, trasa, biuro zawodów). Organizatorzy zapowiadają, że w następnym roku imprez w cyklu będzie więcej i dystanse zostaną zwiększone - trzymam za nich kciuki i już się zapisałem na naukę pływania kraulem :).
Cykl świetny dla tych, którzy chcą zacząć przygodę z triathlonem, albo po prostu spróbować.
Wyniki:
Emilia Dudek - 01:29:58 co dało 154 miejsce w generalce i 3 miejsce w kategorii K4 (tak, tak było pudło!!!)
Michał Lewandowicz - 01:23:15 co dało 96 miejsce w generalce i 41 miejsce w M3
Adam Szpularz - 01:23:05 co dało 93 miejsce w generalce i 39 miejsce w M3
Dla porównania:
Zawody wygrał Tomasz Brembor (rocznik 94) z czasem 01:00:06 (sic!!)
A najlepsza z kobiet Kasia Rogacz miała czas 01:10:06
KOMENTARZE
DODAJ KOMENTARZ
Mapa serwisu • Newsletter • Kontakt • Formularz kontaktowy • Polityka prywatności
© 01-01-2009 Hinosz!