Sobota 06 Styczeń 2018 16:42:05
18. PKO Poznań Maraton był dla mnie docelową imprezą biegową tego sezonu - mój debiut na królewskim dystansie 42,195m. Do stolicy wielkopolski wyruszyliśmy już w piątek całą rodziną, nie bojąc się 13-tego, który nam zafundował tylko ponad godzinny korek na A4. W sobotę na poznańskiej Malcie zorganizowano biegi dla dzieci i młodzieży pt. "W drodze do maratonu", gdzie obaj nasi synowie pokazali się z bardzo dobrej strony zostawiając za sobą tabuny młodych zawodników.
Po odebraniu pakietów (świetne koszulki 4F i bardzo ładne, praktyczne worki) poszliśmy wysłuchać ciekawych prelekcji na temat odżywiania przed, w trakcie i po biegu oraz zapobiegania skurczom. Jako nowicjuszka wzięłam sobie te nauki głęboko do serca i bardzo się przydały nazajutrz. Było też trochę kontrowersji, gdy biegacz-lekarz zaczął się spierać z Panią dietetyk czy przyjmować sól podczas biegu - słowem, działo się 😊
W niedzielny poranek po krótkiej rozgrzewce stanęliśmy w swoich strefach w oczekiwaniu na start, który nie nastąpił o 9:00, jak planowano, tylko aż 45 minut później! Przyczyną opóźnienia okazały się nieprawidłowości w zabezpieczeniu trasy (pijany ochroniarz itp.) Zawodnicy byli zaniepokojeni, ale zachowywali się kulturalnie, a organizatorzy robili co mogli, by jakoś nam osłodzić czekanie muzyką, tańcem prowadzonym prze zwierzaki z Madagaskaru, ćwiczeniami... Nawet Mezo zaśpiewał live "Życiówkę", co jeszcze bardziej zaostrzyło apetyty na bieg. Podczas oczekiwania na start poznałam dwóch bardzo miłych panów z M-60, którzy chętnie dzielili się radami doświadczonych maratończyków, a jeden nawet zaopiekował się mną do około 12-go km, po czym chyba nie wytrzymał mojego ślimaczego tempa i pomknął do przodu. Drugiego wyprzedziłam około 30-go km, nie bez satysfakcji, przyznam.
W końcu przy dźwiękach "Rydwanów ognia" kolorowy wąż z 7000 biegaczy wyruszył na trasę maratonu. Sama trasa nie za bardzo mi się podobała, bo była po prostu nudna - głównie szerokie, kilku pasmowe ulice... Nieco ciekawiej było na Malcie, gdzie zespół kilkunastu "zakonników" w czarnych habitach przygrywał na elektrycznych gitarach. Po drodze było więcej grup muzycznych, ale ta zrobiła na mnie największe wrażenie. Aż chciało się zatrzymać i posłuchać dłużej, ale czas, czas uciekał...Potem jeszcze był jakiś park w okolicach Warty i znów szerokie miejskie arterie... Brakowało mi jakichś ciekawych miejsc w Poznaniu, jak Starego Miasta czy innych zabytków do zwiedzania, ale tam pewnie nie ma warunków dla takiego biegnącego tłumu...
W tym starcie oprócz kategorii wiekowych było mnóstwo innych: informatycy, policjanci, służba więzienna, lekarze, księża i klerycy (osobiście minęłam jednego z tabliczką "Spowiedź" na plecach), osoby niewidome i słabowidzące (niesamowite było widzieć niewidomego biegacza z przewodniczką jak się przebijają do przodu w tłumie), strażacy itd.
Trasa nieco pofałdowana, ale nie odczułam tego mocno w nogach (pot wylany na podbiegach się opłacił :) ), kibiców dużo i bardzo zaangażowani. Mieli transparenty, trąbki, balony, żelki, czekoladę, a nawet zbudowali kartonową "ścianę", by każdy mógł przez nią przebiec i mieć to już za sobą. Punkty żywieniowe co 5 km, a po 35 km nawet co 2,5 km, dobrze zaopatrzone w wodę, pyszny izotonik, banany, czekoladę i cukier w kostkach. Sam finisz po niebieskim dywanie w otoczeniu trybun pełnych wiwatujących kibiców. Piękne pamiątkowe medale, pyszny makaron po biegu, zimne piwo dla spragnionych, ciekawe miejsca na pamiątkową focię, a nawet dzwonek, dla tych którzy zrobili życiówkę, by mogli o tym oznajmić całemu światu. Wszystko po poznańsku świetnie zorganizowane. Do jednego mam tylko zastrzeżenia. Organizatorzy przygotowali kilkanaście przenośnych pryszniców, z których tylko 1 był dla pań! To jakiś żart albo niedopatrzenie!
Marzyłam o czasie 4:15 w debiucie, bo na więcej nie zdołałam się przygotować i udało się. Na mecie zameldowałam się po 4 godzinach 14 minutach i 18 sekundach w dobrym zdrowiu i z uśmiechem, choć nieco oszołomiona, że to już koniec wysiłku i nie muszę dalej biec.
Ekipa Nysa Biega dotarła na metę z następującymi czasami:
Marek Pałetko - 3:10:24 134 M-30, 261 open
Paweł Zybura - 3:28:05 333 M-30, 728 open
Marek Pawlik - 3:29:20 176 M-40, 801 open
Mirosław Wierzbicki - 3:55:22 836 M-30, 2061 open
Agnieszka Pawlik - 4:14:18 91 K-40, 377 open
Na koniec smutna sprawa. Najbardziej wstrząsnęła mną scena z ostatnich kilometrów biegu: na poboczu kilkoro ratowników starało się pomóc leżącemu w drgawkach i z zakrwawioną twarzą młodemu, szczupłemu, wysokiemu mężczyźnie, a po chwili w tamtą stronę popędziły karetki... Czy to on na zawsze zakończył swój bieg na tej ziemi? Sport jest piękny, ale takie momenty dają mocno do myślenia...
KOMENTARZE
DODAJ KOMENTARZ
Zobacz również:
06-04-2017 | Jubileuszowy 10. PANAS Półmaraton Ślężanski
28-02-2012 | XXXI Półmaraton Gryfa Szczecin
27-08-2013 | I Lubuski Maraton Szlakiem Wina i Miodu 24.08.2013 Stary Kisielin k. Zielonej Góry
28-02-2012 | Poznań 13.03.2010. - VI Bieg "Maniacka Dziesiątka"
02-07-2015 | VI Rybnicki Półmaraton Księżycowy - 27/28 czerwca 2015 roku
Mapa serwisu • Newsletter • Kontakt • Formularz kontaktowy • Polityka prywatności
© 01-01-2009 Hinosz!