Sobota 06 Styczeń 2018 17:44:30
Enea Poznań Triathlon to impreza zorganizowana na światowym poziomie gdzie startują wielcy zawodnicy z Polski jak i ze świata. Polacy walczyli również o tytuł Mistrza Polski. Co do atmosfery imprez związanych z triatlonem nie ma co opisywać trzeba to zobaczyć a najlepiej poczuć startując.
Do Poznania przybyłem dzień wcześniej z rodzinką i grupą znajomych. Szybka logistyka, wprowadzenie rowerów do strefy zmian i relaks w hotelu.
Poranek zwiastował ,że będzie naprawdę gorąco. Minuty do startu szybko uciekały, przejście przez matę wczytującą chipy i szybko do wody by się trochę rozpływać. Adrenalina i napięcie przed startem jest niesamowita, wielki okrzyk setek zawodników przypomina wojowników przed wielką bitwą. Punktualnie o 9 rano strzał z armaty oznajmił, że Poznań będzie dziś światkiem wielkiego wydarzenia:
Mocno parłem do przodu boja kierunkowa rysowała się gdzieś w oddali...wdech mocne pociągnięcie ręką, wydech... mocno wyciągnąć ciało ...by jak delfin wtopić się w toń wody i z lekkością przemieszczać się do przodu. Około 1150 śmiałków starało się w Jeziorze Maltańskim pokonać dystans 1,9 km jak najszybciej a przy tym stracić jak najmniej energii na pozostałe dyscypliny. Taktyka okazała się skuteczna i nie miałem zbyt wielu problemów na tym etapie. Po 32 minutach stanąłem na lądzie gdzie przywitał nas krzyk kibiców...mocno łapiąc oddech jak ryba której brakuje tlenu pędzę do strefy zmian. Czynności nadzwyczaj proste stają się skomplikowane, czynnik czasu nie sprzyja koncentracji...im szybciej chcesz ściągnąć piankę do pływania tym wolniej ją ściągasz. Kask, buty, numer startowy i jazda na trasę...
Chłodny wiaterek owiewa ciało...to takie przyjemne...szum wiatru i opon uspokaja Twój umysł...taaaak przed Tobą 90 km jazdy więc nie szalej tylko obserwuj siebie by dojechać w całości. Wiatr przez pierwsze 20km mocno utrudniał, lecz później jazda z wiatrem dawała wiele przyjemności. Pętlę o długości 45 km trzeba było pokonać dwukrotnie. Temperatura powietrza rosła z minuty na minutę. Trasa była bardzo szybka i o bardzo dobrej nawierzchni. Wiatr podczas jazdy na rowerze maskował rzeczywistą temperaturę powietrza. Poczułem to dosyć dobrze, kiedy pomimo tego że na każde 20 km wypijałem prawie 1,5 l wody , na 75 km moje ciało było już zmęczone i dopadł mnie większy kryzys...asfalt na rozgrzanej 2 pasmowej drodze rozgrzał się chyba do 60 stopni a ekrany dźwiękochłonne powodowały korytarze z powietrzem prosto z piekarnika. Słabłem z każdym kilometrem i nie chciałem nawet myśleć o bieganiu...
Hura! Cały i zdrowy dojechałem do belki gdzie należy zejść z roweru. Etap rowerowy zakończyłem w czasie 2 godzin 29 minut ze średnią prędkością 37 km/h.... po 90 km jazdy na rowerze ma się wrażenie drewnianych nóg z sękami na podeszwie...W strefie zmian szybka zmiana butów i szybko na trasę biegową. Do pokonania miałem pięć pętli wokół jeziora maltańskiego na dystansie półmaratonu. Powoli próbowałem się rozkręcić na bieganiu jednak czułem że temperatura na etapie rowerowym zrobiła swoje. Moje założenie było biec z prędkością 4:40 jednak było mnie stać tylko na 4:55. Kurtyny wodne na trasie i lód rozdawany na punktach odżywczych ratował życie...dosłownie! Temperatura w cieniu wynosiła 34 stopnie...Zapamiętam to uczucie chłodnego lodu na głowie na długo...to była najczystsza forma słowa "orzeźwienie". Mknąłem do mety z wielka radością...to piękne przeżycie i warto to robić dla takich chwil .
Ukończyłem zawody na 81 pozycji z czasem 4 godziny 54 minuty. W ten sposób pobiłem swój rekord życiowy z czego się niezmiernie cieszę.
Dziękuję swojej kochanej żonie Marzenie i córeczce Magdalenie, że na tyle na ile mogły były ze mną.
Do zobaczenia na kolejnych triathlonowych trasach... Marek
KOMENTARZE
DODAJ KOMENTARZ
Mapa serwisu • Newsletter • Kontakt • Formularz kontaktowy • Polityka prywatności
© 01-01-2009 Hinosz!