Środa 27 Kwiecień 2016 14:59:46
Od dwóch dni obserwuję pogodę przed biegiem i nic nie wskazuje na to, że będzie choćby, jako taka, za każdym razem prognoza staje się coraz gorsza. W ostateczności w dniu zawodów jedziemy trzema samochodami w deszczowy dzień, z niska temperaturą w granicach 5 st.
Ja jadę tylko ze Staszkiem i jedziemy z Głuchołaz, pozostałe samochody jada z Nysy, docieramy na miejsce 3 godziny przed startem i jesteśmy, jako pierwsi z naszej ekipy "Nysa Biega". Pobieramy numery startowe i idziemy na Jasną Górę, trafiamy idealnie przed rozpoczęciem Mszy Św. na godz. 13:15 i pozostajemy na niej, ja modliłem się za biegaczy z naszej ekipy, startujący w dzisiejszym dniu.
Po mszy spotkaliśmy się wreszcie wszyscy i jak zwykle dużo żartów i opowiadań, poznaję paru nowych ludzi i czas mimo deszczu upływa w przyjemnej atmosferze.
Od Koła otrzymałem czasomierz "Garmina", który użyczyłem mojemu zawodnikowi Staszkowi i ustaliłem jak ma sprawdzać tempo biegu .
Z Jarkiem jak zwykle musiałem się posprzeczać, o to, kto jest z nas lepszy w bieganiu, mnóstwo przepychanek słownych, na uwagę zasługuje taka ustalił, że jak będzie mnie wyprzedzał to mnie klepnie po ramieniu, uznałem to za brak poszanowania i zbytnią pewność , odgroziłem się tym, że to ja go klepnę jak będę go wyprzedzał, zgodził się, że tak może być, nie rozwijałem tego tematu pozostałem na tym, a w dalszej części opowiem jak to było.
Zaczęliśmy się rozgrzewać, deszcz trochę zelżał, ale zimno nie ustępowało (ZIMNO BRR), Po rozgrzewce rozebraliśmy się, tak jak by było ciepło, koszulka i spodenki, jeszcze nigdy nie startowałem w takim zimnie, jak zimą, ale jak wszyscy tak startują to ja też.
Widzę tłumy na nowej trasie, jest nas około 1250 widzę dwóch Kenijczyków stojących na starcie i Koła, na samym przodzie stawki, pomyślałem sobie: "że Koło to już w moich oczach super biegacz", trochę poczułem respekt przed nim. Ja w towarzystwie Staszka i Jarka zacząłem się przeciskać przez gęsty tłum zawodników, aby stanąć w swoim szeregu adekwatnym do swego poziomu. Ku mojemu zaskoczeniu, gdy tak przeciskaliśmy się na dalsze pozycje, ogarnęło mnie ciepło, ta masa rozgrzanych zawodników wytwarzała takie ciepło, że odczuwało się jak by było ponad 20 st., Jarek dotarł na swoje miejsce, natomiast ja ze Staszkiem posuwałem się dalej, nagle Jarek krzyknął do mnie żebym nie odchodził za daleko, że to dobre miejsce, no i muszę być blisko żebym mógł go klepnąć po ramieniu, gdy będę go wyprzedzał, ale mój plan był taki: ustawię się na samym końcu stawki i zyskam sporo czasu, bo przecież pomiar czasu jest liczony netto, a wiem że jak go klepnę to go to zmotywuje do tego żeby jednak ze mną wygrać, a gdy będę miał przewagę czasową uzyskaną na starcie to nic mu to nie da. No i tak zrobiłem wystartowałem ostatni. I zaczęły się problemy! Był taki tłok, że moje bieganie zamieniło się w chaotyczne przeciskanie się do przodu, pierwsze dwa kilometry to jak dla mnie, marne tempo i już wiedziałem, że Jarka nie dopadnę, tym razem dołożył mi dwie minuty, wielkie GRATULACJE (zwycięstwo bez klepnięcia).
Po przekroczeniu linii mety poczekałem na Staszka, który przybiegł za mną i zmarznięci poszliśmy się przebrać, po zjedzeniu posiłku oglądnęliśmy dekoracje najlepszych zawodników, losowanie nagród i pojechaliśmy do domu.
Nasze wyniki:
Hołubowicz Anita - Matner Running Team -42,55 - 186 msc open
Sylwia Kolanko - 45,00 - 296 msc open
Paweł Matner - Matner Running Team - 32,41 - 4 msc open
Tomasz Kołodziej - 38,09 - 44 msc open
Jarosław Ciecieląg - 42,26 - 162 msc open - rekord życiowy
Artur Kuniej - 44,39 - 277 msc open
Ryszard Tasarek - 44.40 - 278 msc open
Stanisław Ludwa - 55,10 - 891 msc open
Zdjęcia:
Galeria 1
Galeria 2
Galeria 3
Galeria 4
Galeria 5
KOMENTARZE
DODAJ KOMENTARZ
Mapa serwisu • Newsletter • Kontakt • Formularz kontaktowy • Polityka prywatności
© 01-01-2009 Hinosz!