Niedziela 23 Październik 2016 18:38:53
28 września tego roku odbyła się druga edycja maratonu górskiego Maraton Zielone Sudety. Przygraniczne pasmo Gór Suchych to doskonały teren do tego typu zawodów i treningu biegowego. Jeżeli ktoś nie biegał w tych rejonach to namawiam, bo naprawdę warto. A w okresie jesieni te Góry wydają się być jeszcze piękniejsze.
Jak to zwykle bywa na zawody wybrałem się ze swoją rodziną. Czyli najwierniejszymi kibicami, bez których "to wszystko" miało by dużo mniejszy sens lub byłoby go całkiem pozbawione. Byli z nami "doktory";-), czyli Sławek wraz ze swoją rodzinką. Sławek również startował w zawodach. Przeddzień zawodów już czuje napięcie związane ze startem. Jestem wyspany, wypoczęty i dość dobrze przygotowany. Na tyle przygotowany na ile mógł przygotować mnie niespełna 10 miesięczny trening, bo od mniej więcej takiego czasu można powiedzieć, że biegam regularnie. Zatem nie pozostaje nic jak tylko w drodze do Głuszycy, gdzie zwyczajowo zawsze zatrzymujemy się na nocleg, zahaczyć o Mieroszów po pakiet startowy. Oczywiście tak się zagadałem z organizatorami, że zostawiłem numer startowy, myśląc że go zgubiłem;-) Jasiu cieszył się, że znowu pojedzie do wujka Jano i cioci Magdy z Głuszycy. Klimat prowadzonego przez nich pensjonatu jest tak dobry, że udziela się nawet małemu Jasiowi. Po prostu chce się tu wracać i przebywać jak najdłużej, biegać po górach, wspinać się latem i zimą, biegać na nartach, śpiewać piosenki do białego rana, bajdurzyć o stworzonych i jeszcze nie stworzonych historiach. Środowisko rowerzystów, wspinaczy i biegaczy, a także każdy inny znajdzie tu dla siebie odpowiednią atmosferę. Dojechaliśmy w końcu na nasz wspomniany nocleg do Janusza. Jak zawsze ciepłe i miłe przyjęcie zwiastowało mały problem z pobudką przed startem. Ale na szczęście jakoś w miarę wcześnie udało mi się położyć spać. Budzik nastawiony na 5.45. Chwile po mnie wstał Sławek. Śniadanko, kawunia, rytuały przedstartowe wszystko to oczywiście musiało się odbyć. W drodze do Mieroszowa gdzie był zlokalizowany START i META zawodów, zabraliśmy jeszcze naszego Kolegę Michała. Ranek był dość chłodny. Termometry pokazywały coś ok. 4st C. Dla mnie to idealna temperatura. Przywitaliśmy się z biegaczami, których znamy z poprzednich biegów i ruszyliśmy przebrać się. Profil trasy zapowiadał bardzo ciekawy i trudny maraton. Jak się okazało maraton pełen niespodzianek ;-) począwszy od ustalenia ile to ten nasz bieg będzie miał kilometrów. Ostatecznie i oficjalnie ustalono, że 45km. Strategie biegu miałem banalną "biegnę zachowawczo przez pierwszą połówkę ale słucham organizmu, gdzie mogę to cisnę, drugą połówkę biegnę szybciej. Jeżeli w takim biegu będę w dwudziestce to ok". Wystartowaliśmy o godzinie 9.00. Pierwszy podbieg/podejście na Średniak było mocne i rozciągnęło stawkę. Udało mi się minąć paru biegaczy. Czułem, że długie treningi siłowe spełniają swoją rolę. Po podejściu cały czas równo biegłem. Zbiegi i podbiegi , jak to w biegu górskim;-) Pod bardziej strome odcinki trasy starałem się szybko podchodzić. Podpatrzyłem technikę u Magdy Łączak i toczka w toczkę odtwarzałem starając zachować i szybkość i ekonomie. Pod bardzo strome podejścia biegłem od połowy, czy nieco za połową (w zależności od długości) wzniesienia. W okolicach tzw. agrafki dobiegł do mnie kolega Krzysiek z Legnicy i okazał się idealnym kompanem. To bardzo doświadczony zawodnik (czołowe miejsca w dużych biegach górskich), gadki szmatki a kilometry ubywały. Nadał mojemu biegowi dobre i jeszcze bardziej równe tempo. Rozstaliśmy się dopiero przed Skalną Bramą, gdzie powiedział, że mam dalej biec sam, bo ma już ciężkie nogi i chce zwolnić. Podziękowałem mu i pobiegłem przed siebie. Niestety na Skalnej Bramie była "co najmniej" niewystarczająco oznaczona trasa. Ja i wielu innych biegaczy pobiegliśmy w dół do kamieniołomów. Nakręcając "darmowe" kilometry. Trzeba było skręcić ostro w lewo. Tutaj miała miejsce zabawna sytuacja (bo w sumie inaczej tego nie da się nazwać). W tym miejscu wyprzedziłem zawodnika, który okazał się być na mecie przede mną i nie tylko przede mną;-) Wyprzedzałem i już do końca biegu od tego miejsca nikt mnie nie wyminął. Był to zawodnik z mojej kategorii. Udało mi się wyprzedzić jeszcze trzech czy czterech biegaczy. W tym bardzo mocnego Marka Swobodę (wielokrotnego zwycięzcę Sudeckiej Setki i innych dużych imprez). Wyprzedzenie Marka (tez pomylił drogę w miejscu w którym ja się zgubiłem) uznaje za swój największy sukces ;-) Oczywiście tym samym chce oddać należny szacunek temu mocnemu koledze, jak i innym których udało mi się minąć ;-)
Od Andrzejówki trasa oferowała piękne podejście. Wchodziłem tam czasami na czterech łapach ;-) Zębiskami wydzierając kolejne metry. Ogólnie biegło mi się bardzo dobrze. Miałem skurcze ale jakoś udało mi się je wyeliminować. Starałem się nie zwracać na to uwagi. Jakoś dziwnie rozciągałem się po drodze nie zatrzymując się. Wbiegłem na ostatni punkt kontrolny, gdzie dostałem duża dawkę motywacyjną i zachętę do przyspieszenia. Wiedziałem, że za chwile jest koniec biegu. Chciałem wyeliminować wszystkie rzeczy, które mogą mi pokrzyżować plany na najbliższe 1,5km. Wyrzuciłem do najbliższego kubła wszystkie pozostałe energetyki, żele czy inne, wylałem wodę. Jakoś działałem instynktownie. Teraz żałuje, bo muszę kupić nowe żele ;-) Przekroczyłem linie mety jako 8 zawodnik. Jedna osoba, która wbiegła przede mną przyznała się, że skróciła trasę i została zdyskwalifikowana. Wspomniany biegacz (ten z mojej kategorii) bardzo dziwił się, że udało mu się wyprzedzić osoby, których nie wyminął na trasie;-) No ale uznał, że nie powinien się podać do dyskwalifikacji i tak to zostało. A niestety jak zauważył zawodnik, który prowadzi jeden z popularnych portali biegowych, można było przebiec wszystkie punkty kontrolne znacznie skracając trasę (cytat z jego artykułu: "na przykład na Waligórze nie było punktu kontrolnego. Może nikomu nie chciało się wchodzić na szczyt? Górę można było ominąć, biegnąc szutrową drogą prowadzącą jej zboczem w ten sposób zaoszczędzając mnóstwo czasu i siły). Na szczęście ja mam zapis gps, który mówi że oprócz miejsca w którym zgubiłem trasę (nakręciłem w sumie blisko 47km na tym biegu) biegłem ściśle wg ustalonej trasy. Także sprawę zostawiam ocenie każdego z osobna indywidualnie. Worek niespodzianek jeszcze się nie zamknął. Bo zostałem wyczytany jako 1msc w swojej kategorii i poszedłem odebrać nagrodę. Jednak za chwile wspomniany biegacz upomniał się i odszukano jakąś listę gdzie jego bieg był zaliczony, bo przebiegł przez wspomniane wszystkie punkty kontrolne i jak sam powiedział taki jest regulamin i on jest 1 ;-) Jak mi później powiedział "wiem, że nie wyprzedziłem ciebie i głupio się z tym czuje, ze jestem przed tobą w klasyfikacji". Nie ma co roztrząsać. W/w historie powtarzały się. Jeden się przyznał drugi nie przyznał itd.
Reasumując: Góry Suche to piękne pasmo o doskonałej formie do organizowania wymagających biegów górskich. Trasa była bardzo interesująca i uznaje ją za wymagającą. Klimat biegu bardzo fajny i generalnie koleżeński. Józef Żuk przebiegł swój 200 maraton mając ponad 70 lat. Wspaniały i wesoły człowiek. Odnośnie organizacji to cóż tu powiedzieć. Organizator troszeczkę zaniedbał sprawę z oznaczeniami trasy (co innego jak gubi się 2 czy 3 biegaczy ale jak gubi się nastu to już jest wina oznaczenia) i z rozstawieniem punktów kontrolnych przez co powstały opisywane problemy. I przez co jeszcze nie raz przyjdzie mu słuchać reprymendy. Ale ten się nie myli kto nie robi nic. Dystans maratoński był typowo "górski", czyli nijak nie zgadzał się z dystansem maratońskim;-) Oficjalnie ustalono, że ścigać się będziemy na 45 km (byli tacy co tak pogubili trasę, że nabiegali 49km, a jeden 60km!!! Mi udało się zamknąć w niecałych 47km, natomiast Sławek trasy nie zgubił i nie wiem jak on to zrobił;-).
Wszyscy powinni zawitać w te strony i nakręcić parę kilometrów. Zachęcam do odwiedzenia naszych Przyjaciół Janusza Pawłowskiego i Madzi Bajor, którzy prowadzą pensjonat w Głuszycy wszystkie potrzebne dane znajdziecie na gluszycagorna.com.pl i www.facebook.com/magda.bajor.92?fref=ts . Oczywiście nie jest to krypto reklama tylko zupełnie jawne propagowanie miejsca, które uważam za szczególnie ważne i godne polecenia dla wszystkich kochających góry.
Wyniki: Sławek Krok ukończył trasę z czasem 5:20:41, zajął 26 msc w open i 7 w kategorii
Ja ukończyłem trasę z czasem 4:39:48, zająłem 7 msc open i 2 w kategorii
Pozdrawiam i do zobaczenia !
złoty
KOMENTARZE
DODAJ KOMENTARZ
Zobacz również:
01-08-2015 | SZKLARSKA PORĘBA - 18.07.2015 - III Półmaraton Wielka Pętla Izerska
29-06-2015 | 3. PKO Nocny Wrocław Półmaraton - 20.06.2015 r.
04-09-2016 | XVII Toyota Półmaraton Wałbrzych- 21.08.2016
10-09-2015 | Wałbrzych - Półmaraton - 23.08.2015r.
20-05-2014 | 2 Štědrákovsky Půlmaraton 21,1km.
20-08-2012 | I Półmaraton Henrykowski - Henryków - 11.08.2012 r.